niedziela, 1 lipca 2018

Dzień psa dobrym dniem dla gospodarza Mundialu 2018

Pierwszy dzień lipca mija bezpowrotnie, a w tle kilka wydarzeń w, których brałem dość bierny udział...



Właśnie przez pace przecieka kolejny dzień, a w dodatku jest to sam początek miesiąca. Zdaję sobie sprawę z tego, że właśnie rozpocząłem jeden z najważniejszych okresów (tak, liczba mnoga znalazła się nie przypadkowo) w swoim życiu. Zapytacie pewnie, mowa tutaj o poszukiwaniu swojego własnego gniazdka? Nie. Kobiety swojego życia z poczęciem dziecka w dalszej perspektywie? Jeszcze nie czas... chyba, że o tym drugim jeszcze nie wiem...


Zatem, chodzić musi o poszukiwanie nowego zatrudnienia! Nie, ale blisko, albowiem chodzi o urlop! Tak, zegar zaczął odliczać dwa tygodnie bezproduktywnego myślenia o tym, co bym zrobił gdybym miał choć krztę chęci. Dobrze, że chociaż mam chęć na chęć posiadania psa - tak a propos dnia psa. Szkoda tylko, że mój jakże wspaniały sublokator nie toleruje wszystkiego co porusza się na czterech łapach... nie licząc mnie wracającego z hojnie zakrapianego wypadu biznesowego w celach wiadomych.

Mundial? No, tak... wpadłem tam dzisiaj na kilka końcowych minut i widząc tam trudniących się kopaniem napełnionego powietrzem pęcherza zwierzęcego. Byli to przedstawiciele przodujących producentów Tortilli... nie, nie... to nie ci, ale język podobny. Tak czy siak, chodzi o tych, co graniczą z krajem, w którym gra ten, co już nie gra w tym całym Mundialu. Kto stał po drugiej strony barykady? No, ba! Ci, co za kołnierz nie wylewają, no i gospodarzą w tegorocznej imprezie kopano-bieganej! Osobiście można nie lubić tych drugich, ale tych pierwszych nie lubię nieco bardziej, a zatem słowiańska solidarność zatriumfowała... jeśli wiecie, o co chodzi ;)
Po co to ja wszystko mówię/piszę? Sam jeszcze nie wiem, ale jak się dowiem to dam znać! Bądźcie czujni, bowiem pewne Novum nadchodzi... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz