czwartek, 17 lipca 2014

Google i jego "Project Zero"...

Wydaje się, że po cyberprzestępcach zwanych potocznie "hackerami", nie można spodziewać się czegoś pożytecznego. Wciąż tylko atakują nasze komputery, poprzez używanie szkodliwego oprogramowania. Gigant z Mountain View odkrywa dobrą stronę tych ludzi. 



Wiele razy słyszało się o oficjalnym udowodnieniu posiadaniu luk w zabezpieczeniach, przez jakiegoś hackera. Miało to na celu, zwiększenia dbałości o bezpieczeństwo innych użytkowników, ale również upokorzenie samego administratora danej witryny bądź oprogramowania. Tego przykładem może się stać przypadek George'a Hotz'a, który za odnalezienie luk w systemie Chrome OS, uzyskał od Google'a nagrodę w postaci 150 tys. dolarów! Jak się okazało, dwa miesiące później, dostał propozycję pracy u giganta. Jego celem było odnajdywanie luk w różnych systemach i oprogramowaniu. W efekcie tego, George trafił do projektu "Zero", gdzie wraz z innymi kolegami "po fachu", miał pracować nad owymi lukami w zabezpieczeniach. Wspomnieć warto jeszcze o pracującym tam Benie Hawksie, który przyczynił się do odnalezienia luk w Adobe Flash oraz Microsoft Office. W tym gronie odnajdziemy również Iana Beer'a, który zasłynął za odnajdywanie luk w oprogramowaniu giganta z Cupertino. Ostatnią i także ciekawą postacią jest Tavis Ormandy. Ten jegomość, pracuję nad odnajdowaniem luk w skutecznej pracy antywirusów.


Wydawać by się mogło, że omawiani hackerzy to zło wcielone i można z nimi skończyć w jedyny słuszny sposób - wsadzić za kratki! Jednak nie. Aktualnie, gdy jakiś podejrzany gość, zdoła włamać się przykładowo do jakiegoś serwera Google, to nie zostaje on w cale wydawany policji. Pracownicy Google'a, postanawiają pogratulować delikwentowi oraz zaproponować posadę w firmie! Cóż, za ironia, nieprawdaż?! Nagroda za złamanie prawa! Tak też bywa, że cel jednak uświęca środki...

WIRED

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz